poniedziałek, 15 października 2012

Mistrzostwa Polski w LONGU

Koło Wielunia 14 października odbywały się ostatnie w tym sezonie mistrzostwa Polski w biegu długodystansowym Longu. Jakiś czas temu podjąłem decyzję że po 8 latach karencji w tej konkurencji spróbuję swoich sił w tym trudnym i wyczerpującym biegu na dobicie na koniec sezonu. Oczywiście na 2 tygodnie przed tymi zawodami złapałem przeziębienie i wszystko przeszło mi na zatoki które przez kolejny tydzień męczyły mnie okrutnie. Oczywiście trenowałem pomimo że powinienem poleżeć sobie z 3 dni w łóżku ale long to nie sprint więc kilometry wybiegać trzeba było. Losowanie minut startowych było bardzo ciekawe bo naszą kategorię losowano 4 krotnie ale mniejsza z tym. W sumie na moją korzyść bo po tym ostatnim losowaniu okazało się że startuje ostatni i wszystkich gonię. Po złożeniu swoich żeli i odżywek w celu zawiezienia ich na punkty odżywcze przebrałem się i zacząłem rozgrzewkę. Przed startem czułem się bardzo dobrze około 2,5-3km rozgrzewki i do boksu bo już wzywa moja minuta. Wkładam chipa do wyczyszczenia i psikus chip odmówił posłuszeństwa, przestał działać. Lekko się przestraszyłem ale spokojnie zapytałem organizatorów na starcie czy nie mają rezerwowego, mieli ale stary model z małą pamięcią do 30 PK a ja dzisiaj mam 45PK. Co teraz, szybki powrót do mety, tam dostaje zgodą na start w minucie późniejszej i z powrotem na start. Rozgrzewka przed longiem około 5,5km trochę spora ale czy teraz starczy sił na 23km trasy.ZOBACZYMY. Przed biegiem byłem spokojny pomimo tej całej sytuacji, ruszyłem spokojnie i biegło się extra. Trasa była szybka i można było wykorzystywać dużo biegania drogami, Praktycznie biegłem bezbłędnie, dopiero około 1' na 18Pk ale dalej znowu żarło, Większy błąd na dziecinnie prostym 24pk trochę mnie zdenerwował bo jak się okazało od Małego dostałem 2'12sek dużo ale później dalej żarło. Fizycznie było extra ale na około 2km przed metą trochę przygasłem, może nie biegłem wolno ale już nie było tego pierdo.....cia. Może gdyby nie ten dodatkowy powrót na metę to starczyło by do końca. Na mecie okazuje się że wygrałem z czasem 121' wygrywając z Mateuszem Wensławem 3'30sek i trzecim Rafałem Podzińskim około 6'. Cieszy fakt że po otrzymaniu międzyczasów dużą część wygrywałem więc prędkość biegu była na prawdę przyzwoita. A na koniec sezonu złoty medal cieszy jeszcze bardziej

1 komentarz: